“Szkoda mi Kaśki Solskiej. Cały humor w filmie jest podszyty jej osobistym dramatem. Facet, rodzice, rodzina, a nawet zupełnie obcy ludzie - każdy z nich miał genialny plan na jej życie. Nikogo nie interesowało czego ona chce. A ona naprawdę nie chciała dużo. Tylko skończyć studia, pójść do pracy, zobaczyć trochę świata, poczuć się sobą, przekonać się, że jest silna i mocna, że potrafi sobie sama poradzić ze wszystkim, że nie musi się niczego bać. Oni to zlekceważyli i wyśmiali.
Trafiła z deszczu pod rynnę. Z jednego ślubnego kobierca na drugi. Tylko pan młody trochę przystojniejszy. Szkoda mi Kaśki Solskiej. Trzymajcie się Kaśki Solskie.”